Obyczajówka o czymś? Właśnie o czym?



Książka Nataszy Sochy „Troje na huśtawce” od dłuższego czasu znajdowała się na mojej półce książek do przeczytania. Słyszałam kilka pozytywnych opinii o tej autorce, więc postanowiłam w końcu przeczytać ją przeczytać. Niestety, ale rozczarowałam się, gdyż była odmienna od zasłyszanych opinii. A może to tylko moje takie rozczarowanie? Na początku jednak chciałabym przybliżyć wam fabułę tej lektury.
Troje na huśtawce” to opowieść o przyjaźni pomiędzy dwiema dojrzałymi już kobietami – obie już czterdziestoletnie panie doświadczone przez los. Ich życie nie ułożyło się zgodnie z normami, które są przyjęte w naszej kulturze, czyli ślub, dzieci i żyli długo i szczęśliwie… Dwie bohaterki z jednej strony podobne, lecz z drugiej całkowicie odmienne. Aurelia to kobieta, która została porzucona przez swojego partnera gdy była w ciąży. Koralia (tak imię dość dziwne, przez całą książkę bardzo mnie to drażniło) natomiast od dziecka zapatrzona jest w starszą koleżankę. Obserwowała jak Aurelia dorasta, jak układa się jej życie. Będąc już dojrzałą kobietą, jest przy swojej przyjaciółce kiedy ta się rozwodzi. Koralia ukończyła studia filozoficzne, jest sekretarką i przedszkolanką od zajęć plastycznych. Również rozwiodła się ze swoim mężem. Kobiety stają się przyjaciółkami, może połączyły je wspólne historie? Wydaje się, że będzie to sielankowa opowieść, jednak w ich życiu zaczyna się dopiero prawdziwy koniec świata zwiastowany bukietem różowych piwonii. Koralia pewnego dnia odkrywa, że zakochała się w Tytusie. Kim on jest? Dwudziestoczteroletnim facetem, ba weterynarzem nawet. Jednak to nie jest szokujące. Zadziwiające jest to, że jest on synem Aurelii! Jak potoczą się ich losy? Czy Koralia ułoży sobie z nim życie?
Jeśli przyjmiemy, że życie jest windą, to wszystko można sobie bardzo prosto wytłumaczyć. Opuściłam piętro z napisem małżeństwo i znowu jadę w górę. Właśnie wysiadłam na poziomie romans z młodszym”.

Nie ukrywam, historia piękna, ale… właśnie jest kilka ale. Po pierwsze męczyła mnie ta książka, od początku chaos w tej książki. Wracanie do przeszłości, znów teraźniejszość, to ponownie znów przeszłość. W sumie to pewnego rodzaju pamiętnik, ale bez konkretnych dat. Rzucenie tylko określenie dnia, podanie nazwy miesiąca. Po drugie denerwowały mnie imiona. Koralia – co to za imię? Chociaż nie ma się co dziwić, żyjemy w czasach, gdzie im dziwniejsze imię, tym większą uwagę przykuwa dziecko. Po trzecie choć fabuła wydaje się być ciekawa, to narracja tej książki „nie przemówiła do mnie”. Spodziewałam się ochów i achów, a zastałam nic niezwykłego.
W książce podobało mi się zakończenie, którego się nie spodziewałam. Czytając miałam wrażenie, że wiem jak zakończy się powieść, jednak autorka mnie zaskoczyła i to jest największy plus dla tej książki. Kolejną zaletą jest poruszenie tematyki w takiej książce, rzadko słyszy się takie historię, a może one dzieją się obok nas a my o nich nic nie wiemy?
Jest to historia trójki bohaterów, którzy znajdują się na emocjonalnej huśtawce. Huśtawce, którą jest życie. Nie zawsze jest pozytywnie. Historia opowiedziana jest z pewnego dystansu. Jednak to czytelnik na końcu musi odpowiedzieć na ważne pytanie, co w życiu jest ważniejsze? Miłość czy może jednak przyjaźń?
Stare przysłowie francuskie mówi, że przyjaźń to tak naprawdę miłość, tyle że bez skrzydeł . Skrzydła wyrastają trochę później i najczęściej na własne życzenie”.

Autor: Natasza Socha
Tytuł: Troje na huśtawce
Wydawnictwo: Edipresse
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 318
Kategoria: literatura obyczajowa
Dodatkowe informacje: -

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”