W magicznym świecie
Są książki, do
których człowiek musi dorosnąć, dojrzeć. Zacznę jednak od
anegdoty. Tak naprawdę literaturę fantastyczną zaczęłam czytać
dopiero pod koniec studiów licencjackich z filologii polskiej. Nie
ma co ukrywać, że seria Harry'ego Pottera na mojej półce kurzyła
się, a zarazem czekała na swoją kolej dobre 10 lat! Pamiętam, jak
wielkie zamieszanie na rynku wydawniczym wprowadzały kolejne części,
pamiętam też doskonale, że ja też chciała posiadać taką serię.
Marzenie się spełniło… Ekranizacje filmowe Harry'ego obejrzałam
praktycznie jako premiery, niestety do książek aż tak mnie nie
ciągnęło. Dopiero na III roku studiów moja współlokatorka
(która oczywiście wszystkie części przeczytała od razu po
wydaniu przekładu polskiego) zaproponowała, żebyśmy przeczytały
wszystkie części i obejrzały filmy dla porównania. Zgodziłam
się, lecz nie wiedziałam, że Harry wtedy zawładnie tak moim
życiem. III rok studiów jak wiecie to pisanie pracy dyplomowej,
przygotowania do obrony. Każdą wolną chwilę spędzałam na
czytaniu przygód z Hogwartu. Baa, nawet życie Harry'ego wtrąciłam
na nasz uniwersytet, kiedy trzeba było przygotować zajęcia dla
młodzieży… Jednak nie o Harrym Potterze chciałam mówić w tej
recenzji. Podobnie, jak z książkami o młodym czarodzieju, tak i z
książką J.R.R. Tolkiena było. Do „Hobbita” dorosłam dopiero
na ostatnim roku studiów magisterskich, kiedy to zaczęłam pracę w
szkolnej bibliotece i zbliżał się światowy dzień czytania
Tolkiena (obchody te wypadają 25 marca).
Było to moje
pierwsze spotkanie z twórczością Tolkiena i nie ukrywam niezbyt
miłe. Jednak skupmy się przez chwilę na fabule.
„Hobbit, czyli tam
i z powrotem” to powieść fantastyczno-przygodowa, opowiadająca o
wydarzeniach, które stają się udziałem tytułowego bohatera –
Bilba Bagginsa. Hobbit ten wiedzie spokojne życie w swojej norce do
dnia, w którym los stawia na jego drodze czarodzieja Gandalfa i
dwunastu krasnoludów. Ich kompania zamierza wyruszyć w podróż w
celu odzyskania skarbów należących do przodków Thorina Dębowej
Tarczy, a bezprawnie zagarniętych przez smoka Smauga. Początkowo
niechętny przygodom, Bilbo decyduje się jednak na dołączenie do
wyprawy, nie podejrzewając, że ta jedna decyzja odmieni jego
życie...
Przygody te nie
wzbudziły we mnie zainteresowania, wręcz przeciwnie długie opisy,
często bardzo szczegółowe wprowadzały mnie w znużenie. Często
gubiłam wątek i musiałam przekartkować kilka kartek wstecz, żeby
się odnaleźć. Nie była to również lektura, do której
przysiadałam w jeden/dwa wieczory i przeczytałam, co to, to nie!
Męczyłam się, żeby przeczytać to, bo jakby to wyglądało, że
Pani, która poleca książki, nie wie o czym one
są!
O mistrzu, jakim
jest Tolkien, słyszałam wiele razy. Wszak uważany jest za
prekursora, ojca fantastyki! Książki oraz filmy, które zostały
stworzone na podstawie jego dzieł podbijały serca milionów ludzi –
widać jestem wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nie ukrywam - po
przeczytaniu książki obejrzałam filmy, które mnie zaciekawiły i
rozjaśniły, niektóre wątki.
Język użyty w tej
książce nie jest skomplikowany, ale też nie można powiedzieć, że
jest banalny czy niedbały. Da się również wyczuć, przy opisach
zwłaszcza, że książka napisana jest przez osobę dojrzałą,
która chciała ukryć przesłanie, może nakierować na podjęcie
odpowiednich decyzji podczas trudnych wyborów.
Może
to dziwne, ale przyjemne doświadczenia i spokojne przyjazne dni nie
są zbyt dobrą materią do opowieści, podczas gdy przeżycia
niepokojące, nieprzyjemne, a nawet groźne tworzą kanwę
wspaniałych historii i długo o nich można opowiadać.
Wyjątkowa
w tej książce jest narracja, doskonałe ułożenie zdań. I to
chyba tylko, co mi się podobało… Niektóre fragmenty książki
brzmiały tak, jakby były wypowiedziane wprost do mnie, jakbym
znajdowała się tuż obok. Klimat panujący w tej historii jest
iście baśniowy, bo przecież od razu można było wyczuć granicę
pomiędzy dobrem a złem.
Opowieść, która
podobno ma być lekka, łatwa i przyjemna w odbiorze, dla mnie
niestety taka nie była. Choć nie ma opisanych dylematów moralnych
ani nic przytłaczającego, to jednak nie jest to, co chciałabym
przeczytać drugi raz.
Tytuł: Hobbit, czyli tam i z powrotem
Autor: J. R. R. Tolkien
Tłumacz:Maria Skibniewska
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 314