Im dalej w las...


Chciałem tę książkę przeczytać od kiedy zobaczyłem tylko jej krótki opis i pierwsze recenzje. Gdy w końcu ją kupiłem, chyba dokładnie rok temu, musiała poczekać, aż w końcu do niej dojrzeję i cały czas patrzyła na mnie z półki mojej biblioteczki. Przez ten okres rosły we mnie coraz większe oczekiwania wobec niej i stworzył mi się obraz powieści totalnej, wielkiej, arcydzieła...i wydaje mi się, że właśnie na tych swoich oczekiwaniach się przejechałem. Dlaczego „Małe życie” Hanyi Yanagihary wzbudza we mnie wybitnie mieszane uczucia? Przekonajcie się...

Tuż po ukończeniu studiów czterech przyjaciół rozpoczyna życie na własny rachunek. Przenoszą się do Nowego Jorku, miasta wielu możliwości, które właśnie tu mogą się ziścić. Każde z nich ma zupełnie inną wizję swojego dorosłego życia. Przystojny William teraz łapie się różnych zajęć, ale chciałby zostać uznanym aktorem, JB, bystry ale i złośliwy artysta, który szuka swojego miejsca w świecie sztuki, Malcolm – architekt pochodzący z bogatej rodziny oraz Jude, tajemniczy i wycofany, utalentowany prawnik i główny bohater utworu. Śledzimy ich wzloty i upadki, sukcesy i porażki przez kilkadziesiąt lat. Osią wszystkich wypadków jest Jude i jego bolesna przeszłość, która naznaczyła całe jego życie. Przez to, kim się stał, trudne mu nawiązać szczere i głębokie relacje. Trauma, z którą zmaga się każdego dnia, wpływa nie tylko na niego, ale też i na innych. I właśnie to, czy w końcu ją przezwycięży, określi jego życie na zawsze...

„Przedmioty psują się i czasami są naprawiane, ale w większości przypadków uświadamiamy sobie, że bez względu na to, co się zniszczyło, życie układa się na nowo, by zrekompensować nam stratę, niekiedy w sposób cudowny”

Kto nie czytał albo przynajmniej nie słyszał o „Małym życiu”? Chyba nie ma takiej osoby. Na lubimyczytac.pl można sprawdzić, iż na półkę „Przeczytane” dodało ją 9581 użytkowników, a na półkę „Chcę przeczytać” 11 754! Do tego 7278 ocen i 1324 opinii. Liczby te mówią wszystko o popularności tej książki. Był czas, gdy można było się obawiać, że zaraz wyskoczy z naszej lodówki. Machina promocyjna wydawnictwa zadziałała świetnie (sprzedano grubo ponad 100 000 egzemplarzy w Polsce!). Wydaje mi się, niestety, że zrobiło to też trochę krzywdy tej powieści. Dlaczego? Od razu zaznaczę, że „Małe życie” nie jest pozycją złą, ale nie jest też wybitną. Jest zwyczajnie poprawna. Całkowicie rozumiem dlaczego wywołała tyle sensacji w Sieci, wśród czytelników i krytyków, zebrała tyle nagród i nominacji (tylnia okładka aż od nich krzyczy). Autorka umiejętnie zagrała kilkoma tematami, które zawsze się dobrze sprzedają (LGBT, Nowy Jork, życie na przestrzeni dziesięcioleci). Wprawnie balansuje na granicy literatury popularnej i wysokiej. Ale drodzy przyszli czytelnicy, nie nabierzcie się na te wszystkie peany na jej cześć. Najlepiej nie czytajcie w ogóle żadnych recenzji (haha tak), bo wyrobią się w Was takie same nierealne oczekiwania, jak w moim przypadku.

Tak, jak zauważyłem w innych recenzjach/opiniach, nie tylko ja po przeczytaniu opisu oczekiwałem powieści w stylu „Seks w wielkim mieście" w wydaniu męskim. W końcu Nowy Jork, czterej przyjaciele, wzloty i upadki, miłostki, odnajdywanie siebie itp. itd. A otrzymaliśmy coś z całkowicie innej bajki. „Małe życie” to powieść zdecydowanie niełatwa w odbiorze (oj, jak się męczyłem, czytając ją), niezwykle surowa, ale też i szokująca. Wymaga skupienia i zmusza do nieustannych refleksji. Nad istotą życia, nad kondycją ludzką, nad sensem życia w ogóle. Nad tym, że w gruncie rzeczy, życie każdego człowieka, to małe życie w kontekście mozaiki ludzi z całego świata. Jesteśmy tylko jedną malutką iskierką, które świeci przez króciutki czas, a w kontekście całej historii świata nie znaczymy nic. Trochę to przygnębiające, nieprawdaż? Ale też ta powieść jest przygnębiająca, i to bardzo.
Ciekawie zagrał w tym utworze Nowy Jork jako prawie dodatkowy bohater, jako tło wydarzeń z powieści, gdzie to wielkie, kosmopolityczne miasto stało się własnym, małym folwarkiem dla bohaterów powieści, gdzie nie ma tłoku - są oni sami, oni są osią swojego życia. Nowy Jork pozwolił im na to, gdyż to miasto wolności, w którym każdy może siebie stworzyć od początku, wykreować swoją przyszłość według własnych reguł.

Jak zapewne większość czytelników zastanawiam się wciąż nad losem Jude'a i zadaję sobie pytania co by było gdyby...? Głównego bohatera tej powieści nie da się lubić, jest wyalienowany ze społeczeństwa, jednocześnie będąc jego ważną częścią. To, co przeszedł, tak niewyobrażalne, staje się powodem jego wykluczenia, które wybiera on sam. Czy gdyby się otworzył wcześniej, to pewne rzeczy potoczyłyby się inaczej? Ale czy wtedy Jude byłby tym samym Judem? Nie sposób znaleźć jednoznacznych odpowiedzi. Jednocześnie to wynaturzone zło, które spotyka Jude'a jest właśnie takie...niewyobrażalne, graniczące z wręcz z fantastyką. Trochę mnie to kłuje w oczy.

Wiele w tej powieści mnie irytuje, ale też i wiele mi się podoba. Na plus zdecydowanie trzeba zaliczyć rys postaci drugoplanowych, jak i tło fabularne utworu. Na minus - wielopoziomowe porównania i opisy (niesamowicie utrudniają czytanie), nielinearność opowieści w powieści i, co za tym idzie, wiek postaci. Te wydarzenia pasują bardziej do nieco młodszych ludzi, niż do tak dojrzałych bohaterów (a może tylko mnie to przeszkadza z racji mojego jeszcze wciąż dość młodego wieku i tego, że nie znam ludzi w wieku postaci z utworu, którzy byliby zdolni do takich czynów?). Niemniej dopasowanie wiekowe utrudniało mi odbiór utworu.


Dość boleśnie ponownie się przekonałem, iż świetne recenzje i opinie nie muszą równać się z czytelniczą ucztą. Gdy w recenzji książki „Nigdzie indziej” Tommy'ego Orange'a pisałem, że jest to bardzo amerykańska książka, to teraz muszę napisać, że „Małe życie” to bardzo współczesna książka. Dotyka problemów i bolączek, które przemówią do dzisiejszych czytelników, wstrząsną nimi i zmuszą do refleksji. Mnie ta pozycja nie zachwyciła, zabrakło mi trochę pieprzu w tej opowieści. Czegoś, co nie sprawiałoby, że podczas lektury rozmyślałem nad wieloma innymi kwestiami. Ale sądzę, że każdy czytelnik powinien ją poznać, by wyrobić swoje własne zdanie i przekonać się, czy trafi do grupy fanów twórczości Hanyi Yanagihary, czy będzie omijał ją szerokim łukiem.




Tytuł: Małe życie
Autor: Hanya Yanagihara
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2016
Tłumacz: Jolanta Kozak
Ilość stron: 816
Gatunek: Powieść współczesna
Dodatkowe informacje: Powieść była nominowana do Nagrody Bookera i National Book Award.

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”