Książka niczym wciągający serial?




To moja pierwsza książka Wydawnictwa Relacja i zapewne nie ostatnia. „Najeźdźcy” są według mnie wyjątkowi i śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych pozycji, które czytałam w tym roku. Jednak najpierw kilka słów o fabule.
Akcja rozgrywa się w miasteczku Little Neck Cove w Connecticut, w dzielnicy bogatych facetów i ich żon, które są znudzone i uwielbiają upokarzać innych. Jak przystało na amerykańskich bogaczy, posiadają piękne domy z prywatnymi plażami i wypielęgnowanymi trawnikami. Funkcjonuje również w tej dzielnicy elitarny klub, w którym to członkowie z kieliszkami mimozy i sangrii zarządzają przedmieściami. I oczywiście od czasu do czasu się zdradzają.
Jednak wśród tej elity znajdują się dwójka outsiderów, którzy posiadają odmienne wartości od nadmorskiej enklawy. Są oni również narratorami tej historii. Cheryl, druga żona Jeffreya, nie pasuje do obrazu wyidealizowanego społeczeństwa – powodem jest jej pochodzenie oraz trudna przeszłość. Jej małżonek jest sprzedawcą produktów farmaceutycznych. Drugim narratorem powieści jest Teddy. Powraca on do rodzinnego domu po wyrzuceniu go z Darmouth. Oboje otacza wścibskie grono sąsiadów, którzy mają swoje zasady. Oznaką przynależności do grona bardziej zamożnych ludzi jest ochrona miasteczka przed osobami nienależącymi do ich klasy.
Dla Lori jak ktoś był biedny, to znaczyło, że jest niebezpieczny. Że jest przestępcą. (…) Każdy był zagrożeniem dla życia, które ułożyła sobie w tej nadbrzeżnej społeczności
Czy uda im się odnaleźć w świecie pełnym nienawiści? A może zrobią wszystko, żeby „zaprzyjaźnić” się z elitą i być z nimi na równi? O tym wszystkim przekonajcie się już sami!

Autorka już od początku powieści ukazuje hipokryzję mieszkańców tej specyficznej społeczności. Na naszych oczach pęka bańka mydlana, idealny świat naszych wyobrażeń. W utworze ukazana jest smutna rzeczywistość, ludzie biedni czy odmienni etnicznie nie mają prawa żyć w miejscu wyznaczonym przez elitę. Uważani są od razu za gorszych nie tylko społecznie, ale za kompletnych odmieńców, a może i nawet nie-ludzi.
Waclawiak ukazuje to, co najtrudniejsze do pokazania. Po jednej stronie zazdrość, niskie poczucie własnej wartości, a po drugiej przerośnięte ego. „Najeźdźcy” to wachlarz negatywnych cech całej społeczności. Rzeczywistość jest jednak brutalna. Amerykańskie środowisko, zwłaszcza to uprzywilejowane i bogate, nie jest wcale wyimaginowane przez autorkę.
Nawet obecność dwóch narratorów w tej powieści nie zakłóca radości z lektury. Na początku obawiałam się, że zgubię się w tej historii, że będę musiała znów kartkować strony wstecz i szukać informacji, jednak było to zbędne. Książkę czytało się bardzo szybko. Akcja rozgrywała się w dość dynamiczny sposób, przez co czytelnik nie chciał odłożyć książki i doczytać do później. A zakończenie zmroziło mi krew!
Po lekturze przypomniał mi się serial „Wielkie kłamstewka”. Uważam, że ta pozycja ma parę wspólnych cech z tą produkcją HBO. Jeśli nie oglądaliście tego serialu to z całego serca polecam, gdyż jest genialny! A dla osób, które tęsknią za tym klimatem i atmosferą, które niósł ze sobą serial, to polecam po sięgnięcie za „Najeźdźców”, a na pewno się nie rozczarują.

Wydawnictwu Relacja dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Tytuł:Najeźdźcy
Autorka:Karolina Waclawiak
Wydawnictwo:Relacja
Tłumacz: Joanna Dżdża
Liczba stron:255
Rok wydania:2019

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”