Całkiem udany debiut


Już od jakiegoś czasu miałem ochotę na przeczytanie polskiego kryminału. Jednak nie chciałem 
niczego od Mroza, od którego muszą na jakiś czas odpocząć czy też od innych, obecnych już na 
rynku autorów, którzy albo mnie już rozczarowali (Borlik, Puzyńska), albo jeszcze nie chcę po 
nich sięgać (Bonda, Czubaj). Wybór padł na debiutanta na polskim rynku wydawniczym – 
Miłosza Fryzła i jego „Marsz w mrok”, który w połowie października ukazał się w Bukowym 
Lesie. Co sądzę o tym debiucie? Przekonajmy się...






Na zwykłym, wrocławskim osiedlu zostają odnalezione zwłoki kobiety. Przypadkowy 
przechodzień od razu zauważa, że nie była to przypadkowa śmierć. Jej gardło zostało precyzyjnie 
rozcięte. 
Podkomisarz Daniel Delner oraz jego partnerka, sierżant sztabowa Julia Samarska rozpoczynają 
dochodzenie, w którym nic nie będzie proste, a początkowe „rozwiązanie” sprawy okaże się tylko 
wierzchołkiem góry lodowej.


(...) istnieją dwa typy ludzi. Jedni rodzą się w społeczeństwie i decydują się w nim żyć, a drudzy 
decydują się je zniszczyć. Jej rolą było powstrzymać tych drugich”


W czasie lektury wielokrotnie można odczuć, że jest to debiut powieściowy autora. Zbędne, 
czasem zbyt rozwlekłe opisy, dziwne wstawki dialogowe bohaterów pozwalają odczuć tę 
początkującą niepewność. Ale to chyba jedyne większe minusy „Marszu w mrok”, bo poza 
tym to całkiem solidna powieść kryminalna, która powinna dobrze wpasować się w polski 
rynek kryminałów. A jak wiadomo – Polska kryminałem stoi.


W powieści śledzimy parę detektywów wrocławskiej policji – Daniela Delnera, na którego 
sprawę coraz mocniej wpływają sprawy osobiste, oraz Julię Samarską, cierpiącą na bezsenność 
policjantkę z trudnym charakterem, którą dręczy niewyjaśniona sprawa śmierci jego ojca, 
również policjanta. Wydaje się oczywiste, że w kolejnych częściach tejże historii otrzymamy 
więcej odpowiedzi na to, co wydarzyło się w przeszłości.


W „Marszu w mrok” spotykamy się z seryjnym mordercą, który uwielbia kontrolować sytuację 
a za swoje ofiary wybiera osoby, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. 
Początkowo trudno zagłębić się w tę sprawę, jednak z czasem, gdy zostaje odkrytych coraz 
więcej kart tejże zagadki, można z większym zainteresowaniem śledzić to dochodzenie. 
Zwłaszcza odkrycie całej sprawy jest bardzo interesujące i wyjaśnienie krok po kroku co 
się wydarzyło ponad rok temu i doprowadziło do obecnych wydarzeń wciąga w lekturę bez 
reszty. Zakończenie również jest otwarte dla samych bohaterów, więc wiemy już, że w ich 
przyszłości wiele się wydarzy, ale nadal bardzo ważna będzie przeszłość (zwłaszcza dla 
Samarskiej). Sprawia, że chce się sięgnąć po kolejną część przygód tychże postaci.


Z utworu nudą nie wiało, można było przepłynąć przez tę powieść bez żadnych dłuższych 
zastojów. Jednak nie wiem, czy jestem w pełni usatysfakcjonowany co do budowy samych 
postaci – niestety są bardzo schematycznie: on z romansem, więc rozwalonym życiem 
osobistym, a ona z trudną przeszłością (zwykle jest na odwrót, ale nadal to schemat), 
więc jej życie osobiste też jest w rozsypce. Odczuwam już chyba przesyt kolejnymi 
detektywami z problemami, które oczywiście muszą odbijać się na ich pracy. 






Marsz w mrok” to całkiem udany debiut i powinien znaleźć wielu czytelników, którym 
spodoba kryminalny Wrocław i przedstawiona w nim historia. Dla osób poszukujących 
kryminału, który aż tak nie epatuje okrucieństwem (co jest bardzo modne w współczesnych 
powieściach z tego gatunku), to książka właśnie dla Was.


Dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las za egzemplarz do recenzji.



Tytuł: Marsz w mrok
Autor: Miłosz Fryzeł
Wydawnictwo: Bukowy Las
Rok wydania: 2019
Tłumacz: -
Ilość stron: 312
Gatunek: powieść kryminalna
Dodatkowe informacje: Pierwszy tom prognozowanego cyklu z Delnerem i Samarską.

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”