Czytelnicze podsumowanie 2019 roku

Ostatni post na blogu w tym roku to oczywiście czytelnicze podsumowanie mijających 365 dni. Był to rok ze wszech miar intensywny, rok końca studiów i wejścia w "dorosły" świat. Każde z nas wylądowało w szkole i pracuje z młodzieżą. Wszystko to ksztatowało i nasze czytelnicze wybory. Piszemy o najlepszych książkach (nie zawsze wydanych w 2019 r.), czytelniczych niewypałach (trochę ich było), zaskoczeniach i rozczarowaniach.






Oto nasze podsumowanie -


Ewa


Rok ten dla mnie był rokiem ciężkim i specyficznym. Mało pozycji książkowych wybranych przeze mnie, więcej narzuconych a to przez wykładowców a to z obowiązku pracy (pracuje w bibliotece szkolnej). W tym podsumowaniu skupiłam się na książkach, które ukazały się na blogu. Mam tylko jedną nadzieję, że rok 2020 przyniesie mi więcej czasu na czytanie lektur tych bardziej przyjemnych, tych nie narzuconych przez kogoś i przede wszystkim, że nie będzie tyle tych rozczarowań jak w 2019 r.

Top 5 najlepszych książek:

5. "Wojownik" autobiografia Karola Bieleckiego, szczypiornisty jakiego nikt nie miał okazji poznać oprócz własnej rodziny. Przedstawia w ciekawy sposób swoje losy, swoją życiową walkę jaką musiał podjąć po stracie oka. Momentami pełna wzruszeń książka, która nie jest tylko lekturą obowiązkową dla kibiców piłki ręcznej, ale dla każdego z nas.
4. "Siedem życzeń", czyli zbiór opowiadań polskich autorek, które cenione są w obyczajówce. Historie świąteczne, które przyjemnie się czytało w nawale tych wszystkich obowiązków i przygotowań.
3. "Chata" Williama Paula Younga, która przenosi nas w świat magiczny? Może to złe słowo. Świat bliżej Boga, świat, którego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Ukazanie obrazu wybaczania, pogodzenia się z losem jaki mamy "przypisany" tam na górze.
2. "Obcy powiew wiatru" autorstwa Magdaleny Majcher. Opowieść o kresach wschodnich, o walce kobiet, które stają się silne aby przetrwać. Nie brakuje tutaj wzruszeń, ale i też historii z miłością w tle.
1. "Słowik" Kristin Hannah jest powieścią, które wywarła na mnie największe wrażenie roku 2019. Książka, po której miałam moralniaka czytelniczego. Niezmiernie lekko i szybko czytało się tę pozycję lekturową. Pozostawiła w głowie wiele zagwozdek, pytań, na które musiałam odpowiedzieć sobie sama... Książkę polecam nie tylko osobą, które interesują się historią, jest to książka jedyna w swoim rodzaju.

Nie znalazłam aż 5 książek najgorszych, czyżbym nie była aż tak wybredna? Cóż, nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Mam za to 4 książki, które będę odradzać...

4. "Kuba Wojewódzki. Nieautoryzowana autobiografia", kolejny celebryta piszący książkę. Chyba za dużo tego wszystkiego. W tej pozycji nie podobało mi się to jego przechwalanie. Co to nie ja? Nie lubię takich ludzi, więc książka też nie wywarła na mnie najlepszego wrażenia.
3. "Dziennik Bridget Jones". Jako założenie, że przeczytam 25 książek na swoje 25 urodziny postanowiłam przeczytać wychwalany przez wszystkich ten dziennik. Kolejne moje rozczarowanie i złość. Przebrnęłam z bólem do końca, oczekując z każdą kolejną stroną tych fanfar. Niestety ich nie znalazłam. W przyszłości może sięgnę po dalsze części tej książki, ale obawiam się, że będą takie jak ta.
2. "Tatuażysta z Auschwitz", znajduje się w top 5 najgorszych książek na mojej półce. Nie wspomnę już, że to wielkie rozczarowanie, bo to bestseller sięgnął bruku... Książka, która moim zdaniem przedstawia zakłamanie. Z obozu koncentracyjnego zrobiło się zwykły za przeproszeniem burdel. Zero cierpienia za to miłości ponad miarę...
1. "Hobbit", jak i cała tego typu fantastyka chyba to nie moje klimaty. Gubiłam się co chwilę. Kolejna zmora, którą przebrnęłam tylko i wyłącznie, ponieważ był potrzebny mi do pracy... A może to wszystko za sprawą narzuconego czytania? Nie wiem, jakoś ta książka do mnie nie przemówiła. Z fantastyki jedyne co zaakceptuje jak na tę chwilę to tylko Harry'ego Pottera

Największym rozczarowaniem roku 2019 moim zdaniem są dwie książki.

Pierwsza z nich to książka Kaśki Nosowskiej "A ja żem jej powiedziała", piosenkarka - autorką? Może w innej bajce. Wszyscy wychwalali tę pozycję pod niebiosa, ja wręcz przeciwnie. Choć czyta się szybko, opisuje przyziemne rzeczy, sytuacje, który każdy z nas widzi. Książka nie wnosi nic kompletnie w nasze życie.
Drugą pozycją, którą wybrałam jako rozczarowanie jest zbiór "Upiorne opowieści po zmroku". Ani to upiorne, ani tym bardziej straszne. Momentami po prostu mnie śmieszyły. Nie wiem czego ja się spodziewałam po tych pozycjach? Chyba za dużo szumu wokół nich, tylko z jakiego powodu?



Piotrek

2019 rok był dla mnie niesamowicie intensywny - zarówno w życiu prywatnym, zawodowym, jak i też tym blogowym. Wystartowaliśmy z nowym projektem. Udało mi się przeczytać aż 103 książki (zupełny rekord), a 104 jeszcze może dzisiaj dojdzie ("Nie zdążę" Olgi Gitkiewicz), więc obfitował stary rok w literackie doznania. Niestety, sporo z nich (baaaardzo dużo) było rozczarowaniem. Szkoda. Nie wiem do końca czym to było spowodowane  - zbyt dużymi oczekiwaniami czy może zmianą gustu czytelniczego? Ale trafiło się też sporo perełek - poza topową 5, o której piszę poniżej, muszę też wspomnieć o "Brudzie" Davida Vanna - mocnej, bezkompromisowej powieści oraz o "Sorge" Aleksandry Zielińskiej, do której prozy na pewno powrócę w 2020 roku (już na moich półkach czekają "Bura i szał" i "Kijanki i kretowiska" tejże autorki). 


TOP 5

1. Jonas T. Bengtsson - „Submarino”

Już w lutym, kiedy przeczytałem tę książkę, wiedziałem, że będzie to moja książka roku i nie 
pomyliłem się. Bezapelacyjna zwyciężczyni. Książka do granic surowa, wstrząsająca, przygnębiająca. 
Odziera z nadziei. Chciałbym ponownie przeczytać ją po raz pierwszy.

2. Sigrid Nunez - „Przyjaciel”

W tym wypadku również spodziewałem się, że znajdzie się ta książka w mojej topce końcoworocznej.
 „Przyjaciel” to powieść-nie-powieść o próbie pogodzenia się ze stratą w postnowoczesnych czasach. 
Nad stronami tejże książki snuje się nostalgia, ale w końcu jest to utwór kameralny, intymny. 
Literacka uczta.

3. Mahir Guven - „Starszy brat”

Najnowsza w całym zestawieniu książka, którą przeczytałem na początku grudnia. Zawikłane 
losy muzułmańskich braci we Francji, którzy zmagają się z wieloma demonami. Przypomina mi 
(nawet bardzo) w zamyśle fabularnym „Submarino”...może też dlatego tak mi się spodobała. 
Zakończenia zaskakuje i zostawia po sobie wiele pytań.

4. Jakub Małecki - „Historie podniebne”

Zbiór opowiadań Kuby Małeckiego to prawdziwe odkrycie tego roku. O ile powieści polskiego pisarza 
nadal nie przekonują mnie do siebie w pełni, to już krótka forma to prawdziwe mistrzostwo w tej 
sztuce. Nikt, tak jak Kuba, nie potrafi grać na emocjach! A opowiadanie „Idzie niebo” to mistrzostwo 
świata!!!

5. Remigiusz Mróz – trylogia Parabellum

Długo zastanawiałem się nad piątym miejscem w moim zestawieniu, jednak trafiło ono do świetnej 
trylogii historycznej Parabellum. O ile odczułem w tym roku już przesyt twórczością tegoż autora 
(który jeszcze pojawi się w dalszych zestawieniach), to muszę tutaj wspomnieć o Parabellum, bo 
jest to połączenie wartkiej akcji, ciekawych bohaterów i jakże wciągającej fabuły. Przez te książki 
się płynie i to z zapartym tchem.


4 Zbuki - 

1. Jacek Galiński - „Kółko się pani urwało”

Dno dna. Najgorsza książka przeczytana w życiu. Zwróćcie mi pieniądze i czas na nią stracony.

2. Katarzyna Puzyńska - „Motylek”

Lubię Katarzynę Puzyńską jako postać, ale „Motylek” to całkowite literackie nieporozumienie, które 
nawet nie powinno być nazwane kryminałem.

3. Luca D'Andrea - „Istota zła”

Miałem wielkie oczekiwania co do tej powieści, a ona jest na tylu poziomach zwyczajnie słaba, że aż 
to szokuje.

4. Remigiusz Mróz - „Wyrok”

Najwyższy czas dać spokój Chyłce i Zordonowi, bo ta książka to już prawdziwy zakalec.



Największe zaskoczenia -

1. Cykl z "Pensjonatem Leśna Ostoja" Joanny Tekieli. Nigdy nie sądziłem, że aż tak może mi się 
spodobać polska powieść obyczajowa. Pomysłowe postaci, akcja ulokowana w ciekawym miejscu 
i to ciepło, które bije z tej trylogii sprawia, że liczę na kolejne tomy. Jest czasem nieco schematycznie, 
ale wszystko można wybaczyć autorce.

2. „Siekierezada” Edwarda Stachury, czyli jedna z ostatnich lektur na studiach. Zaskoczyła mnie na 
wielu poziomach – języka (bałem się, że ta poetyckość mnie odrzuci, ale tak nie było) i fabuły 
(ponownie – bałem się oniryczności – zupełnie niepotrzebnie). Kocham melancholię bijącą z kart 
tej powieści. Będę ją miło wspominał.

3. Przekonałem się do audiobooków. Do tej pory miałem do tej formy obcowania z literaturą podejście 
pełne rezerwy, jednakże w tym roku, za sprawą długich dojazdów do pracy, stało się tak, że 
audiobooki zaczęły być niemal moja codziennością i dzięki nim poznałem wiele ciekawych pozycji. 
Świetnie odcinają od świata zewnętrznego i przyspieszają nudne podróże.


Największe rozczarowania -

1. „Znajdź mnie” Andre Acimana to nie tylko największe rozczarowanie tego roku, ale największe 
rozczarowanie literackie życia. Napiszę tylko, że to całkowite nieporozumienie co się dzieje w tej 
powieści i spuszczę zasłonę milczenia na resztę.

2. Polski kryminał i thriller. Tegoroczne przeczytane kryminały i thrillery (zwłaszcza polskie) 
sprawiły, że mam dość tych gatunków na jakiś czas. W moje ręce wpadały same schematyczne, 
nudne i nijakie utwory, czym sprawiały mi prawdziwy ból.

3. „Nie oświadczam się” Wiesława Łuki, który miał być reportażem mojego życia, a okazał się 
klapą. Forma była dla mnie tak niestrawna, że męczyłem tę książkę grubo ponad tydzień.

4. Ponowne przeczytanie „Akademii pana Kleksa” Jana Brzechwy. Przy okazji omawiania tej książki 
z uczniem z 4 klasy musiałem ponownie ją przeczytać (gdyż zwyczajnie zupełnie jej nie pamiętałem) 
i sprawiło to, że odmieniło się całkowicie zdanie moje na jej temat. Dlaczego tak mi się podobała w 
młodym wieku? Nie mam pojęcia. Ponowna lektura okazała się katorgą.

5. „Szklany klosz” Sylvii Plath, czyli jak wielkie oczekiwania rozbijają się z rzeczywistością. Chyba 
za wiele chciałem od tej powieści i miałem nieco inne o niej wyobrażenie (o jej treści, rzecz jasna) i 
dostałem nie to, co spodziewałem się dostać. Szkoda. 

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”