Recenzja - "Sklepy cynamonowe" Brunona Schulza


Kolejną książką, którą wybrałam do swojego wyzwania czytelniczego na 25 swoje urodziny, był zachwalany przez wszystkich zbiór opowiadań Brunona Schulza, pt. „Sklepy Cynamonowe”. Wydany w 1934 r. Cóż, mam mieszane uczucia, co do tego zbiorku. Trzy, może cztery opowiadania przypadły mi do gustu i bardzo mi się spodobały. Jednak może zacznę od kilku zdań ogólnych na temat całego tego zbiorku.




Sklepy Cynamonowe” jest to kilkanaście opowiadań, które połączone są narratorem. Ów narrator – chłopiec o imieniu Józef - dorasta w toku całej historii. Józef pochodzi z galicyjskiej rodziny z małego miasteczka. Opisuje on wydarzenia, których jest świadkiem, miejsca, które widzi oraz to wszystko, co go otacza. Nie jest to jednak poukładana fabularnie historia. Autor bawi się przekazem treściowym, wyraźnie jest to widoczne podczas czytania, przez co tak często dzieła Schulza uważane są za arcydzieła. Może to wszystko za pomocą metafor, które są tak liczne, miękkich słów i opisów, które można by porównać do obrazów impresjonistów. Świat ukazany w tej książce, nie jest szary, smutny. Wręcz przeciwnie, ukazany jest kolorami, smakami, dźwiękami… Opowiadania te zaczynają się jesienią, która w oczach narratora jest kolorowa, i nie do końca dla niego zrozumiała. Warto dodać, że Józef jest bardzo wrażliwy, przez co narracja jest jakby baśniowa, a zarazem podszyta groteską. Jednak ta groteska w moim odczuciu była niepokojąca. Akcja jest powolna, momentami przypominająca sen, może dlatego niektóre te opowiadania takie nużące? Występują również tajemnicze symbole, które nadają ciekawości temu wszystkiemu. Wielką tajemnicą jest opowieść o Ojcu, który zmienia się. Wydaje mi się, że tamtejszy świat jest inny, zdeformowany, ale Józef nadal nieprzerwanie w nim trwa.


Zbiór ten jest bardzo wyszukaną prozą. Nie ma co ukrywać, twórczość Schulza jest trudna i wymagająca. Czytelnik musi skupić się podczas lektury, a zarazem doszukać się drugiego, a może głębszego sensu. Uważam, że nie jest to łatwa, przyjemna lektura. Po tę lekturę powinien sięgnąć czytelnik dojrzały, gotowy na wyzwania literackie. Nie ukrywam za kilka lat sięgnę jeszcze raz do tego zbiorku i przeczytam, może wtedy będę miała inne zdanie na temat tego dzieła? Na chwilę obecną jest to ciekawa pozycja, ale nie do końca zrozumiała…

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”