Recenzja książki Damy, Dziewuchy, Dziewczyny. Historia w spódnicy

Po przeczytaniu książki Chłopaki chojraki autorstwa Marcina Prokopa, postanowiłam sięgnąć po inny tom tejże kolekcji, mianowicie po Damy, Dziewuchy, Dziewczyny. Historia w spódnicy. Książkę tę napisała Anna Dziewit-Meller. Myślałam, że będą to podobne książki, jednak jak bardzo się myliłam. Ukazane są tutaj biografie od średniowiecznych, strasznych królowych, poprzez (m.in. oczywiście) kolekcjonerkę, nauczycielkę, malarkę, modelkę, naukowca, himalaistkę.



Prokopowska zawiera dużą dozę humoru, z ciekawością czyta się kolejne strony i co najważniejsze dziecko potrafi „wynieść” bardzo dużo informacji o danym bohaterze. Książka Meller już taka nie jest, przynajmniej w moim odbiorze oraz mojej bratanicy – jako królika doświadczalnego.
Po wszystkich biografiach w tej książce oprowadza Henryka Pustowójtówna, czyli dziewczyna z powstania i to chyba jest jedna z najciekawiej opowiedzianych biografii… Pozostałe postacie opisane są do minimum. Ba, nawet niektóre wątki historyczne nie są ukazane, dlaczegóż? Na to pytanie to już chyba sama autorka może odpowiedzieć. Będąc już przy biografiach, zastanawiałam się również nad takim doborem postaci w tej publikacji. Są tu niektóre osoby, o których słyszałam pierwszy raz! Czyżbym przysnęła na lekcjach historii albo mało interesowała się znanymi Polkami? Cóż, zaskakujące było dla mnie, że wracamy do jakiś dawnych postaci, jak Świętosława – średniowieczna okrutnica, a pomijamy te współczesne damy, m.in. Elizę Orzeszkową czy nawet Dankę Siedzikównę (Inka).
Kolejnym elementem na nie w tej książce jest język. Autorka od opowiadania oddała go jednej z dziewczyn. Raz to są wtręty współczesne, gdzie nawet w średniowieczu o tym nie śnili, a za chwilę słownictwo bardzo wysublimowane, specyficzne, którego nie używamy codziennie. Jakby na siłę autorka chciała zmienić swój język dorosłego, wyuczonego profesora na bardzo prosty dla dzieci. Cóż klapa, nie udało się.
Ilustracji w tej książce jest bardzo dużo, a może nawet więcej niż samego tekstu. Ta książka jest bardzo szara, a może nawet i czarna, bo te linie w rysunkach są takie ciężkie, przytłaczające czytelnika.

Jedynym plusem dla tej książki są liczne wyjaśnienia trudniejszych słów, czy nazwisk. Są to wyjaśnione pojęcia w sposób jasny, przejrzysty. Tak, że młody czytelnik miał chociaż wiedzę podstawową na ten temat.
Czytając miałam wrażenie jakbym czytała informację z „Czy wiesz, że…”, które ukazane są w podręczniku do języka polskiego i historii. Nie zachwyciła mnie ta książka w ogóle! Wygląda na to, że w XXI wieku nie ma żadnych dam, ponieważ autorka żadnej żyjącej postaci nie wymieniła. Trochę to smutne, przykre, ale nie wszystko musi być idealne! Z ciekawości sięgnę po jeszcze jedną książkę z tej serii tym razem Damy, Dziewuchy, Dziewczyny. Podróże w spódnicy, aby przekonać się, jak wygląda tamta pozycja książkowa.
Przy tej stawiam wielkiego minusa i nie polecam jej.

Tytuł: Damy, Dziewuchy, Dziewczyny. Historia w spódnicy
Autorka: Anna Dziewit-Meller
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 160
Kategoria: literatura dziecięca 

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”