#30przed30 Recenzja książki „Tajemna historia” Donny Tartt

Nadszedł maj, więc czas na kolejną książkę z mojego wyzwania 30 książek przed 30. urodzinami. Ponownie jest to książka, na którym ostrzyłem ząbki już od dawna i nasłuchałem się/naczytałem się tylu pozytywnych opinii, że w końcu musiałem ją poznać. O „Tajemnej historii” Donny Tartt pisało i mówiło już wielu. Teraz ja dołączam do tego strumienia recenzji z moją skromną opinią. Czy tym razem jestem zadowolony z lektury, czy znowu coś mi nie zagrało? Zaraz się przekonamy – najpierw krótki zarys fabuły...


Kalifornijczyk Richard Papen nie ma łatwo ze swoimi rodzicami. Nie chcą dłużej go utrzymywać, nie aprobują jego decyzji dotyczącej wyboru studiów, wydaje się, że przeszkadza im w życiu. Przez przypadek znajduje – wydaje się, że zgubioną – ulotkę z uczelni w dalekim Vermoncie, Hampden College. Papen w końcu, po wielu trudnościach, rozpoczyna naukę w ekskluzywnym college'u, na który zdecydowanie nie stać wszystkich. Zapisuje się na filologię angielską, jednak zaintrygowany jest nauczycielem greki, Julianem Morrowem. Chciałby dołączyć do jego grupy, ściśle limitowanej, ekscentrycznych studentów filologii klasycznej. Z trudem, jednak udaje mu się to. Na zajęciach poznaje świat starożytnych Greków. Studenci – po zajęciach – przekraczają kolejne granice życia, eksperymentują, żyją pełnią życia. Wszystko zmienia zabójstwo, do którego posuwają się z przyczyn dość nieoczywistych. Kolejne wypadki będą tylko następstwem tego niemoralnego czynu. Czy uda im się uniknąć konsekwencji? Czy spotka ich kara?


„Nie ma nic złego w umiłowaniu piękna. Ale piękno – jeśli nie jest połączone z czymś głębszym – jest zawsze powierzchowne.”


Muszę się na wstępie przyznać do malutkiego oszustwa, gdyż książki z wyzwania czytam nie tak, jak planowałem na początku (czyli jedną na miesiąc), a tak, jak mi się akurat zachce. Od lektury „Tajemnej historii” minęło już trochę czasu i patrzę teraz na nią nieco inaczej, niż było to bezpośrednio po jej przeczytaniu. Wtedy byłem rozczarowany książką, gdyż nie spełniła moich (ponownie!) wysokich oczekiwań (to jest ostatnio stałą w mym czytelniczym życiu). Nie rozumiałem zachwytów nad nią (w sumie nadal nie do końca rozumiem) i wiedziałem, że już po nic więcej od tej autorki nie sięgnę (a „Szczygieł” patrzy na mnie z półki). Teraz, gdy już trochę przetrawiłem ten utwór, nie patrzę, wydaje mi się, aż tak krytycznie na nią. Ale nadal mam kilka zarzutów, które już przedstawiam.

Przed przeczytaniem „Tajemnej historii” zawsze bałem się, że przygniecie mnie ona swoim intelektualizmem, że będzie za dużo greki, historii Starożytnej Grecji, która, owszem, kiedyś mnie interesowała, ale nie na jakimś wysokim poziomie zaangażowania. Cóż, były to obawy zdecydowanie przedwczesne. Wydaje mi się, że to umiłowanie i przedstawienie historii Greków, greki, łaciny jest tutaj bardzo powierzchowne, jako coś, pretekst, który był potrzebny autorce do przedstawienia swojej historii akurat w ten sposób. Co więcej, za mało było mi tu tej greki (sic!), spodziewałem się większego pogłębienia zagadnień, które były omawiane na zajęciach, a później poruszane przez bohaterów. Nie poczułem tego zupełnie. Widzimy tu inspiracje w akcji Dionizjami, rozważaniami o pięknie, moralności, sztuce. Jest tu też – po trosze – nietzscheańska idea o nadczłowieku, która przecież też czerpie z tradycji antycznych. Ale to wszystko jest nie na sto procent, nie na tyle, by mnie do siebie przekonać, że to jest na poważnie. Te wszystkie dysputy filozoficzne pomiędzy grupką naszych głównych bohaterów są tak sztuczne, że aż mnie zęby bolały. Nie uwierzyłem w to.

„Tajemna historia” to książka, która pozuje na intelektualną, a jest zwykłym kryminałem. Kryminałem a rebours, ale dalej kryminałem. Już z tylnej okładki i też z pierwszych stron utworu dowiadujemy się, że dochodzi do morderstwa i wiemy też kto został zabity. Więc – niczym u Hitchcocka – najpierw jest trzęsienie ziemi, a później dowiadujemy się – wraz z postępem fabuły – jak do tego doszło, kto jest temu winny. Ale tutaj nie chodzi o te najprostsze, wręcz trywialne, powiązane stricte z procedurami, zagadnienia związane z morderstwem. „Tajemna historia” to rozważania na temat rzeczy powiązanych z zagadnieniami etycznymi i moralnymi, które można zawrzeć w trzech pytaniach: Czy można uniknąć konsekwencji za popełnienie morderstwa? Czy można kogoś zabić i nie odczuwać żadnych zmian w swej naturze emocjonalnej? Czy jest możliwa zbrodnia bez kary? Debiutancka powieść Tartt to nawiązanie do klasycznego już schematu opowieści o zbrodni i karze. Akurat w tym przypadku utwór ten się broni, gdyż śledzimy historię Richarda jego oczyma, wiemy, co on odczuwa, wiemy, jak reagują na różne wydarzenia jego przyjaciele i znajomi. Wiele rzeczy, jako czytelnicy, musimy sobie dopowiedzieć, wielu też musimy się domyśleć, gdyż Richard (narrator) nie wie wszystkiego, a o niektórych sprawach tylko napomyka. Możemy więc zastanawiać się nad kwestiami etycznymi, moralnymi i sami dojść do pewnych wniosków, gdyż autorka nic nam nie narzuca. To czytelnik musi ocenić postępowanie bohaterów i dojść do odpowiedzi na powyższe pytania (o ile jest to możliwe, rzecz jasna).


„Piękno to trwoga. Jeśli nazywamy coś pięknym, drżymy przed tym.”


Mógłbym jeszcze trochę ponarzekać, że o ile o niektórych bohaterach dowiadujemy się dużo (nawet bardzo dużo), to niektóre zostały potraktowane zbyt zachowawczo. Spodziewałem się, że ważniejszą postacią w kontekście fabuły okaże się Julian Morrow, bohater niesamowicie tajemniczy (ależ my się dowiadujemy rzeczy o jego przeszłości – a w gruncie rzeczy to same plotki) i jest niesamowicie ważny dla głównych bohaterów, ale przez większość powieści jest gdzieś w tle, a to wielka szkoda, gdyż chciałbym więcej Morrowa w „Tajemnej historii”. Za to na plus muszę potraktować ciekawie oddaną atmosferę amerykańskiego kampusu w latach 90. XX wieku. Aż chciałoby się tam wtedy studiować.


Powieść Tartt to niewątpliwie ciekawa książka, ale czy aż tak rewelacyjna? Moim zdaniem nie. Jest to solidny kryminał z intrygującymi postaciami, ale fajerwerków tu nie było. Myślę, że kiedyś jeszcze po „Szczygła” sięgnę, ale nie będę miał aż tak wielkich oczekiwań. Wam, drodzy czytelnicy tej opinii, debiutancką powieść amerykańskiej pisarki polecam, ale właśnie jako powieść kryminalną. Niewątpliwie było to ciekawe czytelnicze doświadczenie.




Autor: Donna Tartt
Tytuł: Tajemna historia
Tłumacz: Jerzy Kozłowski
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 608
Gatunek: literatura współczesna

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”