Recenzja „Przez” Zośki Papużanki

 Lektura „Przez” Zośki Papużanki, polskiej pisarki i nauczycielki języka polskiego, to moje drugie spotkanie z jej prozą. Relatywnie niedawno czytałem jej zbiór opowiadań „Świat dla ciebie zrobiłem”. Autorka, moim zdaniem, zdecydowanie sprawdziła się w krótkiej prozie. Powszechnie wiadomo, iż napisać soczyste, ale też i wciągające opowiadanie jest bardzo trudno, a jej się to udało. Jakie wrażenie pozostawiła po sobie „Przez”? Przekonajmy się...


On wprowadza się do zwykłego mieszkania w zwykłym bloku. W oknie ustawia aparat fotograficzny i zaczyna obserwację Jej. Mieszka w bloku naprzeciwko. Kilka lat temu łączyło ich wiele, sporo też dzieliło. Teraz, jako narrator utworu, snuje opowieść o trudnej przeszłości i miałkiej teraźniejszości. Co z tego wyniknie?

„Kiedy był już w połowie butelki, przypomniał sobie, że po czerwonym winie ma zgagę. Zawsze. Może tym razem nie, ten jeden raz nie. Wypił do końca, czytając na głos podręcznik ekonomii. Tym razem nie będę miał zgagi, powiedział, wchodząc pod cienkie prześcieradło. Przykrył sobie twarz i pomyślał, że umrze, bo ludzie z przykrytą twarzą zawsze przypominają sobie, że umrą”.

Mimo udanego spotkania z wcześniejszym utworem Papużanki nie chciałem sięgać po „Przez”. Powiem szczerze, iż nie zaciekawił mnie zarys fabuły, którym uraczyło nas wydawnictwo na tylnej okładce. Choć chciałem jeszcze przeczytać coś tej autorki, to myślałem raczej o powieści „On”. Obejrzałem i przeczytałem jednak kilka pozytywnych recenzji najnowszej książki krakowskiej pisarki i zdecydowałem się na zakup. Zapewne jednak odstała by swoje na półce w biblioteczce i nie siegałbym po nią tak szybko, ale pewne wydarzenie zmieniło moje plany czytelnicze. Papużanka została ogłoszona gościem trzeciego dnia (16 sierpnia) Festiwalu Literackiego w Zakopanem. Jako że przebywałem wtedy w stolicy polskich Tatr, to nie wahałem się dłużej i „Przez” trafiło na szczyt mojej listy czytelniczej. Teraz napiszę kilka zdań, w których opiszę moje odczucia po lekturze, a później krótko zrelacjonuję spotkania autorskie z pisarką.

Chyba już na wstępie powiem, że „Przez” mnie nie zachwyciło. Uważam ją za dobrą powieść, ale zabrakło tu wiele rzeczy. Przede wszystkim nie ma tu myśli przewodniej, której mógłby uchwycić się czytelnik. Opowieść, osnuta wokół (toksycznego) związku Jego i Jej, wydaje się bardzo zwyczajna. Aż za bardzo. On wprowadza się do mieszkania w bloku naprzeciwko jej bloku  i zaczyna ją śledzić i robić jej zdjęcia. Ukrywa się, bo nie chce być zdemaskowany. I (niemalże) tyle. Spokojnie całą książkę można streścić w 3-4 zdaniach. Na końcu mamy coś w stylu spiętrzenia akcji (o ile o akcji w przypadku tej książki można w ogóle mówić), to jest to zakończenie przewidywalne, czytelnik zaskoczony nie będzie. Oczekiwałbym tego, by autorka wprowadziła więcej dramatyzmu, napięcia. Trochę mi tego zabrakło.

Jest tu jednak kilka celnych obserwacji i myśli dotyczących prozy życia (jedną z nich przywołałem w powyższym cytacie), ale obawiam się, że to nieco za mało, by ocenić tę książkę jako coś więcej, niż tylko dobra pozycja. Bo jeśli przebrnie się przez nieco toporny wstęp, to później już będzie się płynąć przez fabułę nieniepokojony przez autorką żadnymi wstrząsami. On patrzy na swój związek z Nią przez obiektyw aparatu fotograficznego. Zarówno na ten przeszły związek, jak i tę obecną obsesję. Otrzymujemy obraz sytuacji zarówno z Jego strony, jak i Jej (choć nie gra ona pierwszych skrzypiec). Mamy też jednak sporo niedomówień, które musimy sami wyłapać między wierszami lub się domyślić, co uważam za ciekawe rozwiązanie.


16 sierpnia, w ramach Festiwalu Literackiego w Zakopanem, odbywającego się w tym roku pod hasłem „Moc słów” odbyło się spotkanie z Zośką Papużanką. Festiwal nie cieszył się, podobnie jak spotkanie z autorką, zbyt wielką atencją lokalsów oraz turystów. Jak słyszałem, jest to nie tylko przypadek tegoroczny, ale od początku organizacji tegoż festiwalu (w tym roku odbył się on po raz czwarty). Odpowiada za to, moim zdaniem, słaba reklama oraz nieutożsamianie współczesnego Zakopanego z literaturą. Teraz miasto to jawi się nam jako stolica turystyki górskiej, a nie miejsce literackiego fermentu, jakim było w XIX i 1. połowie XX wieku. Jednak nie jest to miejsce na rozważania i rady na przyszłość dla tego festiwalu. 

Spotkanie autorskie z Zośką Papużanką uważam za całkiem udane. Podczas niego autorka dyskutowała z prowadzącą na temat jej najnowszej książki – poruszono m.in. temat afabularności „Przez”, samego tytułu powieści oraz warstwę psychologiczną utworu. Sporo miejsca zajęła też kwestia fotografii, tak ważna w kontekście samej akcji. Papużanka zdradziła, że na początku pracy nad tekstem wiedziała tylko, jak powieść ma się skończyć, cała reszta rodziła się podczas samego aktu twórczego. Ciekawe dla mnie było stwierdzenie autorki, że ma się ona przede wszystkim za nauczycielkę języka polskiego (uczy w jednym z krakowskich liceów), a nie za pisarkę. Sama nazywa się „autorką czterech książek”, a praca w szkole daje jej pewny zarobek, w obliczu niepewności pracy jako pisarki. Zabrakło mi odniesienia do poprzednich utworów autorki oraz nie odczułem za bardzo jakiejś literackiej atmosfery. Chyba spotkania z pisarzami to nie do końca moja ulubiona forma obcowania z literaturą i jej autorami.

Czy polecam lekturę „Przez”? Cóż, to trudne pytanie. Bo jeśli ktoś jeszcze nic nie czytał tej pisarki, a chce poznać jej prozę, to nie polecam zaczynania przygody z jej twórczością od najnowszej książki, bo można się zwyczajnie zrazić (ja polecam w takim wypadku „Świat dla ciebie zrobiłem”). Dla tych, którzy lubią nieśpieszne snucie opowieści bez fabularnych fajerwerków, to „Przez” może okazać się ciekawa. Ja czasu jej poświęconego na pewno nie żałuję.


Tytuł: Przez

Autor: Zośka Papużanka

Wydawnictwo: Marginesy

Rok wydania: 2020 

Liczba stron: 296 


Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”