Recenzja książki R. Mroza „Czarna Madonna”

Miesiąc bez przeczytanej książki Mroza w ostatnim czasie, uważam za miesiąc stracony. Tym razem na tapet wzięłam „Czarną Madonnę”. Uwagę na tę pozycję lekturową z pewnością przykuła okładka. Madonna na czerwonym tle. Jak dla mnie dość kontrowersyjne, jednak nie teraz o tym tutaj mowa.



Głównym bohaterem tej lektury jest Filip. Człowiek głębokiej wiary, wcześniej związał się z kościołem, zawierzył swoje życie Bogu. Można by rzecz, że jednak Bóg miał dla niego inny plan. Po pewnym czasie poznaje kobietę, która okazuje się kobietą jego życia. Miała na imię Aneta. Przed ślubem wybierają się do Ziemi Świętej. Jednak Filip nie mógł udać się w tę podróż, zatrzymały go obowiązki w pracy. Aneta poleciała sama. Samolot, którym podróżowała miał wylądować w Tel Awiwie w nocy. Niestety nie dotarł na miejsce, a łączność z maszyną utracona. Rodziny pasażerów samolotu, który uważany jest za zaginiony przygotowują się na najgorsze. Nie wiedzą oni jednak, że jest to dopiero początek wydarzeń i to nie z happy endem. Można by rzecz, że cudem, samolot, co jakiś czas nawiązuje łączność. Sygnały pochodzą z różnych miejsc świata. Filip zaczyna łączyć pewne wydarzenia w całość. Wówczas dochodzi do przerażających wniosków. Uważa, że to będzie powtórka katastrofy Air Japan 123. Ma nawet możliwość przeniesienia się w czasie, znajduje się na pokładzie tego samolotu. Główny bohater zaczyna zachowywać się dość dziwnie. Uwagę na to zwraca, siostra Anety. Czy to możliwe, że Filip został opętany przez złe moce? Czy lot do Tel Awiwu również okaże się katastrofą? Na te i wiele innych pytań znajdziecie w książce.

Głównym motywem tej lektury są siły nadprzyrodzone, nazywane potocznie siłami nieczystymi. Występują również liczne nawiązania do apokalipsy i sceny opętania. Jak dla mnie to za dużo tego. Z niecierpliwością czekałam za to na powiązanie historii obrazów z Czarną Madonną. Od tzw. wielkiego dzwonu to było wspomniane, przez kilkanaście stron nie ma wzmianki o tym i pojawia się niespodziewanie. Główny bohater, a zarazem narrator przytacza fakty związane z religią, jest w pewien sposób alfą i omegą w tej całej sytuacji, co dla mnie wydaje się nienaturalne. Jeszcze to nadmierne cytowanie Nowego Testamentu…

Jak dla mnie ta książka to niewypał. Autor przekombinował trochę. Poruszając tyle wątków, podziwiam że się nie zgubił w tym wszystkim. Ja jako przeciętny czytelnik zostałam przytłoczona tym wszystkim. Trzeba jednak przyznać, że Mróz napracował się wyszukując wszystkie informacje, detale.

Co do tej lektury, mam mieszane uczucia. Z jednej strony historia może i ciekawa, ale po części jak odgrzewane kluchy z filmu „Egzorcyzmy Emily Rose”. Z drugiej przedobrzenie z motywami (religijny, paranormalne, katastroficzne itp.). Czytając już kilkanaście książek Mroza, brakuje mi w tej takiego bum! Takiego zaskoczenia czytelnika, tutaj czuje się rozczarowanie.

Może innym czytelnikom ta pozycja lekturowa przypadnie do gustu, ja jestem jednak na nie. Mam nadzieję, że więcej książek takich się nie pojawi Panie Remigiuszu!

 

Tytuł: Czarna Madonna

Autor: Remigiusz Mróz

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Rok wydania: 2017

Liczba stron: 460

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Recenzja książki Andrzeja Maleszki „Magiczne drzewo. Czerwone krzesło”