Recenzja książki "Fikołki na trzepaku"

 Któż nie zna twórczości Małgorzaty Kalicińskiej? Jej "Domem nad rozlewiskiem" zachwycała i zachwyca się prawie każda kobieta. Czas wrócić do wspomnień autorki. Jakie miała dziecińsko? Zapraszamy do dalszej części recenzji. 




Małgorzata Kalicińska przedstawia swoje wspomnienia od najmłodszych lat, które pamięta. Opisuje nie tylko wspomnienia z podwórka ,te przyjemne rzeczy, ale również z tego, co działo się w domu. Opisuje swoją rodzinę. Ważne wydarzenia, które miały miejsce w jej życiu. Dla mnie osobiście, niektóre wspomnienia były nudne jak flaki z olejem, niektóre wciągały, że nie chciało się odłożyć książki. W końcu nie wszystko musi podobać się nam i autorce. 

Czytając miło było poznać historię przed 1989 r. z perspektywy Kalicińskiej. Niestety nie było mnie jeszcze na świecie, więc mogę tylko poznać tę historię z opowieści czy czytając takie wspomnienia. 

Dużym plusem jest zastosowany język. Jest on prosty, ale jednak ma coś takiego w sobie przy opowiadaniu kilku wspomnień, że aż chce się czytać. 

Cieszy mnie również to, że czytając nie było nic o polityce, a przecież w w latach komunistycznych tyle się rzeczy działo. 

To taka miła, prywatna wyprawa do lat młodzieńczych Pani Kalicińskiej. Dodatkowo opatrzona zdjęciami i obszernymi wyjaśnieniami pod zdjęciami. Poczułam się jakbym przeglądała album kogoś z mojej rodziny. 


Autor: Małgorzata Kalicińska 

Tytuł: Fikołki na trzepaku 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka 

Rok wydania: 2009 

Liczba stron: 326 

Popularne posty z tego bloga

Mistrz małej prozy

We dwoje zawsze lepiej

Wywiad z Moniką Jagodzińską